04.02.10, 22:42

Misja: Towarzysz Generał

Od strony technicznej oglądało się film owszem, przyjemnie, a sprawny montaż ukrywał niedostatek archiwalnych materiałów filmowych z udziałem generała, których to telewizja publiczna posiada zapewne sporo. Strona merytoryczna wzbudziła jednak mieszane uczucia - pisze w "Prowokatorze" Tomek Dzik.

Niemal rzutem na taśmę obejrzałem w poniedziałkowy wieczór, wyemitowany przez TVP1 dokument „Towarzysz generał”. Z góry zatem uprzedzam, że nie przygotowałem się do seansu z kartką papieru i długopisem, nie nagrywałem, a jedyną moją aktywnością było wygodne ułożenie się przed odbiornikiem w pozie a`la „zmęczony truteń”.

Od strony technicznej oglądało się owszem, przyjemnie, a sprawny montaż ukrywał niedostatek archiwalnych materiałów filmowych z udziałem gen. Wojciecha Jaruzelskiego, których to telewizja publiczna posiada zapewne sporo. Strona merytoryczna wzbudziła jednak mieszane uczucia.

Pierwsza lampka ostrzegawcza włączyła się już niedługo po rozpoczęciu emisji dokumentu. W prawym dolnym rogu ekranu pojawiła się bowiem reklama „Misji specjalnej”, programu dobrze znanego z anteny TVP1 w okresie rządu PiS, a powracającego po niemal rocznym, choć wydawało się, że już wiekuistym niebycie.

W trakcie uważnego oglądania filmu, coraz bardziej rosły moje obawy co do obiektywizmu jego autorów. Do przedstawienia historii życia generała zostali zaproszeni historycy wyraźnie przedstawiający najbardziej mroczne cechy bohatera dokumentu. Moim zdaniem zabrakło suchego obiektywizmu, pojawiło się za to sporo emocji. Z „Towarzysza generała” dowiedzieliśmy się na przykład, że pochodzący z rodziny ziemiańskiej Jaruzelski szybko piął się po szczeblach kariery wojskowej, a wszystko za sprawą haniebnej współpracy agenturalnej z Informacją Wojskową. Dowodem ma być notatka informująca o Wojciechu Jeruzelskim pracującym jako agent o pseudonimie „Wolskim”. Rok urodzenia się zgadza, nazwisko jakby znajome, pozostałych dowodów współpracy – oprócz oczywiście domniemywań w postaci błyskotliwej ścieżki awansów – brak. Czy w odniesieniu do zasady domniemania niewinności i konieczności posiadania niezbitych dowodów oskarżenia, nie warto było użyć tak magicznych słów jak „prawdopodobnie”, „można sądzić” czy „przypuszczamy”?

Podobnie z bolesnym okresem polskiej historii grudnia 1970 roku. W dokumencie jasno powiedziano, że rozkaz strzelania do robotników wydał gen. Jaruzelski. Tuż po tym dowiadujemy się, że dowodów na wydanie rozkazu nie ma, ponieważ generał zdołał zniszczyć dokumenty obciążające go w kontekście masakry na Wybrzeżu. Skoro nie ma dokumentów, to skąd wiadomo kto wydał rozkaz? Jeżeli nie ma dokumentów, to skąd wiadomo, że zniszczył je Jaruzelski? Czy zniszczył je sam, czy komuś zlecił operację niszczenia niewygodnych dla siebie teczek? A może dokumenty nadal gdzieś istnieją, jednak niedostępne dla historyków i opinii publicznej? Na te pytania jako widz nie uzyskałem odpowiedzi, a skoro nie ma dokumentów ani świadków, nie ma też jednoznacznych dowodów na zbrodniczą działalność generała.

Kolejno z filmu można było wywnioskować, że za upadek gospodarki lat 70. i spłacane przez kolejne pokolenia zadłużenie nie odpowiada ówczesna, szerokim gestem zaciągająca pożyczki, ekipa rządowa i ogólnie niewydolny w swej naturze system gospodarczy. Otóż drodzy Czytelnicy, wyłączną winę ponosi generał Jaruzelski, rozciągający do niebotycznych i szkodliwych rozmiarów wydatki na rozwój armii, przejadając w wojskowych menażkach całość hasła „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Całość trwającego 74 minuty filmu sprowadza się do jednego, aczkolwiek dobitnego stwierdzenia: za wszystkie porażki, zło i tragedie trwającego w latach 1944-89 ustroju odpowiada nikt inny tylko Wojciech Jaruzelski.

Całości niesmaku dopełniła debata „na żywo”, która odbyła się tuż po emisji filmu. Po tak skrojonym dokumencie debata była niewątpliwie i jedynie słusznym pomysłem ze strony nadawcy. Do studia zaproszeni zostali publicyści, opowiadający się „za” lub „przeciw” tezom ukazanym w „Towarzyszu generale”. Niesmak wzbudził moment w którym publicysta Wojciech Mazowiecki zauważył publicznie powrót do władz TVP ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością, a następnie zaczął wyliczać nieścisłości filmu, opisane zresztą powyżej. Niestety, myśl redaktora Mazowieckiego pozostała niedokończona, zagłuszona przez prowadzącego debatę Rafała Ziemkiewicza, niemal histerycznie krzyczącego, że wypowiedź jest „nie na temat”.

Postać generała Wojciecha Jaruzelskiego z pewnością nie jest tą, o której można powiedzieć – pozytywna. Sam nie mam intencji wybielania, a tym bardziej tłumaczenia bohatera poniedziałkowego filmu. Wiele szczegółów jego życia nie zostało do końca jednoznacznie wyjaśnionych i nie wiadomo kiedy, jeżeli w ogóle, poznamy wszystkie szczegóły z życia generała. Sam Jaruzelski odmówił wzięcia udziału w debacie i być może to był jego błąd. Większym błędem było jednak nie zaproszenie generała do wzięcia udziału w filmie o nim samym. Niech przedstawi swoją wersję życiorysu – mniej lub bardziej prawdziwą, ale dającą rozumnemu widzowi do myślenia – za kilka lat, a być może wcześniej, taka okazja już może się nie powtórzyć.

Za największy błąd uważam jednak dopuszczenie filmu do emisji przez dyrekcję TVP1, obawiam się, podobnie jak przed zaledwie kilku laty, ponownie hołdującej „jedynie słusznej” wersji historii. Czy instytucja telewizji publicznej, skierowanej przecież do każdego polskiego widza i wręcz żebrzącej już o pieniądze z abonamentu, nie zobowiązuje do prezentacji obiektywnej i opartej na faktach informacji i dokumentu? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi i obym w pozycji „zmęczonego trutnia” nie musiał kiedyś oglądać ostatniego odcinka „Misji specjalnej” pod tytułem „Upadek telewizji”. Przepraszam, miałem na myśli bankructwo, bo nad upadkiem już teraz i zresztą od jakiegoś czasu, można by długo dyskutować.

Komentarze

Subskrybuj RSS: rss
Oferty pracy

Aktualnie nie mamy ofert pracy.

Dodaj swoją ofertę
Konkursy
do 02.05.25

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

do 27.04.25

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

Polecamy
Konferencje

Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.