25.10.10, 21:48
Po tragicznym w skutkach ataku na łódzkie biuro PiS, politycy nagle raczyli zauważyć wciąż narastającą agresję w naszym życiu politycznym. Agresja ma wiele twarzy, stąd też winowajcy i środki zaradcze są odmienne – w zależności od reprezentowanej opcji politycznej - pisze w swoim "Prowokatorze" Tomek Dzik.
Po tragicznym w skutkach ataku na łódzkie biuro PiS, politycy nagle raczyli zauważyć wciąż narastającą agresję w naszym życiu politycznym. Agresja ma wiele twarzy, stąd też winowajcy i środki zaradcze są odmienne – w zależności od reprezentowanej opcji politycznej. W spór włączył się prezydent, bo przecież „zgoda buduje”. Oprócz spotkań z przedstawicielami poszczególnych partii politycznych (z których na razie wyniknęło niewiele), głowa państwa postanowiła siać politykę zgody również w mediach. W trakcie spotkania z przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Janem Dworakiem uradzono, że KRRiT zajmować się będzie monitorowaniem mediów, zaś prezydencki minister Sławomir Nowak wyraził nadzieję, iż działania prezydenta Komorowskiego przyczynią się do poprawy jakości debaty publicznej.
Pomijając fakt, iż KRRiT i tak ustawowo jest zobowiązana do monitorowania programów radiowych i telewizyjnych, ciekawi mnie sama propozycja egzekwowania „poprawy jakości debaty publicznej”. Przykładu nie muszę szukać daleko i odlegle wstecz. W ostatnim wydaniu programu Bogdana Rymanowskiego „Kawa na ławę”, w trakcie burzliwej dyskusji na temat słowa „przepraszam” w polskiej polityce, poseł PiS Zbigniew Girzyński skomentował krótko, acz dosadnie ostatnie działania Bronisława Komorowskiego: „Jaki prezydent, takie przeprosiny”. Z ust i oczu pana posła zdaje się bić w stronę kamer nienawiść i pogarda nie tylko do głowy państwa, ale i do wszystkich tych, którzy mają czelność myśleć i mówić inaczej niż Jarosław Kaczyński i wtórująca mu gwardia przyboczna. No i co z tym faktem zrobi KRRiT? Czy ukarze nadawcę programu za zaproszenie do studia człowieka psującego sielankowy nastrój debaty publicznej? A może całkowicie zakaże emisji programów publicystycznych?
Jakiekolwiek ingerencje urzędnicze w treść programu na kilometry pachną powrotem do czasów cenzury. Jeżeli zaś przyjmiemy zasadę nienaruszania zasad dobrego smaku i zgodnego współżycia społecznego, należałoby zbojkotować, nie pokazywać i nie zapraszać awanturników i mącicieli. Problem w tym, że w takim przypadku kanały informacyjne musiałyby w swoich ramówkach poszerzyć czas poświęcony na prezentację prognozy pogody, tudzież malowniczych widoków tatrzańskich hal i mola w Sopocie, zaś czołowe programy informacyjne z braku tematyki skrócić swój czas emisji lub też skupić się analizie zbiorów buraka cukrowego. Polityków mamy takich, jakich sami sobie wybraliśmy, lub też – nie idąc do urn – zgodziliśmy się na ich wybór. Rolą mediów jest rzetelne pokazywanie wyczynów wybrańców narodu. Włączając którykolwiek kanał informacyjny widzimy to, co rzeczywiście dzieje się w naszym życiu politycznym. Oglądając program publicystyczny słyszymy poglądy członków poszczególnych partii, ewentualnie powtarzane jak mantra tezy partyjnych liderów. Panie przewodniczący Dworak: tego nie da się zatuszować, podkoloryzować, pominąć milczeniem. W omawianym przypadku, budowanie zgody i harmonii powinno się rozpocząć w samych „elitach” politycznych, efekty – jako widzowie i naród – powinniśmy oglądać na ekranach telewizorów i słuchać w radioodbiornikach.
Jeżeli przeprosiny którejkolwiek ze stron znikną w próżni, a temperatura negatywnych reakcji w polskiej polityce będzie nadal rosnąć, nadal nie widzę pola do popisu ze strony KRRiT, a nawet Rady Etyki Mediów. Jedyną skuteczną bronią będzie karta wyborcza, zarówno ta najbliższa samorządowa, jak i przyszłoroczna parlamentarna. Wtedy wszyscy uważający, że nasza debata publiczna sięgnęła krwawego bruku, będą mieli szansę wpływu na obsadę programów informacyjnych i publicystycznych, a do samych polityków być może dotrze, z czyjego mandatu i w jakim celu są wybierani na kolejną kadencję. A co do samych programów informacyjnych – z pierwszych wypowiedzi Jana Dworaka po objęciu funkcji przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika, że znane są mu problemy z obiektywizmem niektórych z nich i problemy mediów publicznych jako takich. Tu KRRiT na pewno ma wiele do zrobienia i szczerze trzymam kciuki za pomyślne doprowadzenie do poprawy jakości programu, za który – przynajmniej w teorii – ma łożyć niemal całe społeczeństwo.