11.12.18, 09:05
Muzyka z dawnych produkcji TV wciąż tkwi w podświadomości wielu widzów
Rozmowa z Michałem Wilczyńskim, założycielem i szefem GAD Records, wydawnictwa muzycznego specjalizującego się w archiwalnych nagraniach z kręgu jazzu i rocka, o m.in. ścieżkach dźwiękowych do "Sondy", "07, zgłoś się" czy "Polskich Kronik Filmowych".
Kuba Wajdzik: Pięć lat temu nakładem GAD Records ukazała się muzyka z programu telewizyjnego "Sonda". Rozumiem, że pomysł zrodził się z fascynacji do kultowego programu sprzed lat...
Michał Wilczyński: Nie tylko. To z jednej strony wyraz fascynacji doskonałym czasem dla programów Telewizji Polskiej, z drugiej - całą ideą tzw. library music, twórczości przygotowywanej z myślą o ilustracji dźwiękowej czy to programów radiowych, czy telewizyjnych - ale nie pod konkretne obrazy, tylko pisanej z myślą o konkretnym charakterze i nastroju. Potem dźwiękowi "oprawcy" wybierali adekwatne utwory, które dobrze współgrały z tym, co było widać na ekranie. Ten typ muzyki nie był w normalnym, regularnym obiegu wydawniczym - dopiero w latach 90. egzemplarze płyt z library music zaczęły coraz mocniej wypływać na rynek wtórny. I wtedy okazało się, że obok całego przemysłu muzycznego, który tak dobrze znamy z płyt, jest drugi, potężnej wielkości i pełen różnorodnej, niekiedy bardzo ciekawej muzyki.
KW: Muzyka z programu „Sonda” nie była specjalnie nagrywana do tej produkcji. Skąd więc pochodziła?
MW: Większość nagrań pochodziła z niemieckiego Sonotonu, choć w programie wykorzystywano też chętnie nagrania polskich artystów oraz utwory popularnych wykonawców, np. zgrywane były prosto z płyt - jak Pink Floyd czy Tangerine Dream. Kształt (czy raczej jego brak) ówczesnego prawa autorskiego w Polsce pozwalał na takie zabiegi.
W wypadku "Sondy" wiele problemów z rozszyfrowaniem nagrań rozwiązali fani programu, zgromadzeni na doskonałym forum dyskusyjnym mu poświęconym. Nam udało się w miarę wcześnie zlokalizować mityczną czołówkę programu, ale zanim pozyskaliśmy resztę taśm z archiwów niemieckiego Sonotonu (co trwało niemal trzy lata), to i forum zdążyło odnaleźć informację, że kompozytorem sygnału jest Mike Vickers, a utwór nazywa sie "Visitation".
KW: Płyta wciąż jest rozchwytywana i szeroko komentowana. Gdzie tkwi sukces w przypadku tej kompilacji?
MW: Siła płyty z muzyką z "Sondy" tkwi w samym programie. To przecież do dziś fascynujący, bardzo ważny element historii polskiej telewizji. Program realizowany - jak na ówczesne standardy - brawurowo i z pomysłem. Ograniczenia budżetowe i techniczne nie stanowiły dla autorów "Sondy" wielkiej przeszkody. Dzisiaj niestety mamy wiele programów, gdzie wypolerowana, zorganizowana z przepychem scenografia przysłania brak właściwej treści - wtedy było odwrotnie i ludzie, którzy doświadczyli takiej telewizji, chyba trochę za tym tęsknią. A sama muzyka po prostu była dobrze zrealizowana i broni się dzisiaj. Ona tkwi w podświadomości wielu widzów - tym bardziej, że te tematy z Sonotonu były eksploatowane nie tylko w "Sondzie", ale w wielu innych programach.
KW: Płyty z "Sondą" osiągają zawrotne ceny na platformach aukcyjnych. Czy będzie zatem reedycja lub ciąg dalszy?
MW: Ciąg dalszy w postaci "Sondy 2" był. Teraz oba tytuły są wyprzedane, ale cześć pierwsza powróci jeszcze w tym roku, pod koniec listopada (Wywiad był przeprowadzany na początku listopada - przyp. red.). Druga część pojawi się na rynku w przyszłym roku. A wszystko z okazji świętowania dziesięciolecia GAD Records. Planujemy również inne niespodzianki!
KW: Słuchając nagrań z płyty, nie można oprzeć się wrażeniu, że wiele kompozycji z tej składanki wciąż sprawdziłoby się jako ilustracja choćby do programów popularnonaukowych. Czy współczesne programy Pana zdaniem, też otrzymują tak starannie wybraną muzykę?
MW: Z library music jest trochę jak z kolekcjami ubrań. Jeśli w tym sezonie modne jest to i to, większość firm produkujących na bieżąco muzykę ilustracyjną po prostu za danymi trendami podąża. Ta muzyka jest wciąż starannie dobierana - ale jest po prostu inna, bo czasy się zmieniły.
KW: W Pastwa portfolio znalazła się ścieżka dźwiękowa Włodzimierza Korcza do serialu "07, zgłoś się". Ze zdziwieniem odkryłem – pewnie również z innymi widzami, że wcześniej nikt nie pokusił się wydanie takiej płyty. Skąd pomysł na to wydawnictwo?
MW: Pomysł był najprostszy z możliwych. Jestem po prostu wielkim fanem serialu i przewijająca się w nim muzyka zawsze mnie intrygowała. Dlatego bardzo chciałem, żeby znalazła się na płycie.
Włodzimierz Korcz to absolutnie jeden z najlepszych współczesnych kompozytorów. Ale czy ścieżka nie zestarzała się?
Moim zdaniem nie, szczególnie nagrania z pierwszych trzech serii, z lat 70. i początku lat 80. bronią się doskonale. Te wszystkie funkowo-soulowe tematy, ten supsense z piękną sekcją dętą i syntezatorem Mooga – to się broni do dziś. Co więcej, jest niezwykła tęsknota za takim brzmieniem - żywymi, dużymi składami instrumentalnymi. Najgorzej obroniły się nagrania z ostatniej serii, ale to był koniec lat 80. i - też znak czasów, podążania za modami - przesadna eksploatacja możliwości Yamahy DX7 na której grał wówczas każdy.
KW: Serial do dzisiejszego dnia wciąż jest popularny, chociaż też nie oszukujmy się i krytykowany. Skąd fenomen tej produkcji?
MW: To po prostu bardzo dobre, kryminalne kino. Bronisław Cieślak w roli Borewicza odnalazł się doskonale - i nie ma znaczenia czy to milicjant, czy policjant. Po prostu robi swoje. A Krzysztof Szmagier miał niezwykły dar wyszukiwania z całej masy powieści milicyjnych tych najlepszych i zdradzających potencjał do przerobienia na scenariusze. Bo trzeba pamiętać, że zdecydowana większość odcinków serialu ma swoje papierowe odpowiedniki, pisane m.in. przez Jerzego Edigeya czy Annę Kłodzińską. Niekiedy te przeróbki są bardzo subtelne, gdzie indziej ingerował dość mocno i zazwyczaj z pożytkiem dla efektu końcowego.
KW: Również Kroniki Filmowe doczekały się specjalnej kompilacji. Z jednej strony to wciąż kontrowersyjny dokument, a z drugiej muzyka towarzysząca produkcji nie była przypadkowa. Płyta kryje nie jedno zaskoczenie dla melomanów. Jak wyglądała praca nad tym pomysłem?
MW: Tu spotkały się pomysły nasze i kolektywu DJ'skiego Soul Service. Oni byli odpowiedzialni wcześniej, m.in. za doskonała serię kompilacji Polish Funk i bardzo chciałem, żebyśmy zrobili coś razem. Pierwotne plany były zupełnie inne (może kiedyś do nich jeszcze wrócimy), ale finalnie zajęliśmy się... znowu muzyką ilustracyjną. Soul Service oglądali Kroniki, podsyłali notatki, a my wraz z nieocenioną Teresą Kruczek w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych - bez której wiedzy i sympatii tej płyty po prostu by nie było - staraliśmy się zlokalizować poszczególne numery. Soul Service zajęli się finalnym wyborem na płytę. Wyszło chyba ciekawie - to różnorodny materiał, oddaje choćby w części to, co kryło się w kronikach. Czy będzie kontynuacja - nie wiem. Na pewno niektóre z wątków zaznaczonych na tej płycie będziemy chcieli rozwinąć mocniej - o część artystów mamy ciągle pytania.
KW: Czy podczas prac nad kompilacjami często towarzyszyło Państwu zaskoczenie?
MW: Cała działalność GAD Records to jest jedno wielkie zaskoczenie! Bywają chwile, gdy zupełnym przypadkiem odkrywamy coś, co staje się naszym kolejnym wydawnictwem - tak było m.in. z Show Bandem czy sesjami zespołu Metrum, notebene też wykorzystywanymi jako muzyka ilustracyjna, tylko... w Wielkiej Brytanii.
KW: Co w najbliższym czasie szczególnie Pan poleci z nowych propozycji wydawnictwa?
MW: Na koniec października przygotowaliśmy m.in. płytę z niepublikowanymi nagraniami Zbigniewa Wodeckiego, zrealizowanymi z orkiestrą Jerzego Miliana w latach 1975-77. Dwanaście pięknych piosenek, które zupełnie się nie zestarzały. Będziemy też dalej odkrywać archiwa Andrzeja Korzyńskiego, wybierając się m.in. do... NRD.
KW: Dziękuję za rozmowę.
Komentarze