31.10.18, 09:00
Agata Gorządek: Młodzi widzowie to niezwykle wymagająca grupa
Z Agatą Gorządek, producentką i scenografką serialu „Wojna i ja”, współzałożycielką TOTO Studio, rozmowa m.in. o trudnościach i wyzwaniach, a także o wkładzie Polaków w realizację produkcji.
Kuba Wajdzik: Prestiżowa nagroda trafiła do serialu będącego polską koprodukcją i współtworzonego przez polskich artystów. Spróbujmy na początek przybliżyć produkcję naszym Czytelnikom.
Agata Gorządek: „Wojna i ja” to dokumentalny serial telewizyjny, a zarazem pierwsza produkcja, która z perspektywy najmłodszych pokaże, jak Drugą Wojnę Światową doświadczały dzieci z różnych europejskich krajów. Głównymi bohaterami tego ośmioodcinkowego serialu są chłopcy i dziewczęta z Francji, Wielkiej Brytanii, Rosji, Norwegii, Czech, Polski i Niemiec, a opowiedziane w nim historie opierają się na pamiętnikach i biografiach dzieci z lat 1933-1945.
Tym, co wyróżnia serial „Wojna i ja” jest niezwykle ciekawy sposób opowiadania historii, poprzez połączenie zdjęć aktorskich (live-action) z materiałami archiwalnymi oraz zdjęciami efektowymi na makietach, gdzie zamiast aktorów obserwujemy małe figurki. Dzięki płynnym przejściom pomiędzy poszczególnymi scenami, serial utrzymuje uwagę widza od samego początku do końca.
Praca filmowców na planie produkcji „Wojna i ja”, fot.: materiały prasowe
KW: Nagroda jest nietypowa, bo przyznały ją dzieci w wieku od 9 do 13 lat. Czy trudny temat (i niepopularny) jakim jest wojna, można zrozumiale i ciekawie przedstawić młodemu pokoleniu?
AG: Otrzymana w Niemczech nagroda pokazuje, że jest to możliwe. Co więcej, okazuje się, że dzieci w tym wieku są bardzo ciekawe minionych czasów i chcą zdobywać wiedzę na ich temat. Trzeba jednocześnie pamiętać, że widzowie w wieku 9-13 lat to niezwykle wymagająca grupa – bombardowana różnymi bodźcami, gdy jest znudzona, błyskawicznie przestanie oglądać program. Atutem serialu „Wojna i ja” jest fakt, że o wojnie opowiada poprzez losy dzieci, z którymi młodzi widzowie w pewnym stopniu mogą się identyfikować. Również forma filmu okazuje się atrakcyjna – ze szczególnym zainteresowaniem w trakcie dotychczasowych pokazów serialu spotykała się zwłaszcza część realizowana na makietach.
Praca filmowców na planie produkcji „Wojna i ja”, fot.: materiały prasowe
KW: Serial „Wojna i ja” był realizowany przy polskim udziale. Jaki był wkład Polaków w produkcję?
AG: Faktycznie, wkład polskich twórców w produkcję serialu był bardzo duży. To Polacy, głównie łódzcy artyści, stworzyli wszystkie dekoracje i figurki do zdjęć efektowych na makietach, a także odpowiadali za ich rejestrację w Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu. Naszą rolą było stworzenie miniaturowej wersji świata pokazywanego w serialu w części aktorskiej, a więc miniaturowych modeli fiordów norweskich, portu w Szkocji, getta w Częstochowie i Auschwitz, a nawet stepu w Kazachstanie oraz dziesiątek figurek w różnych skalach. Największe z nich (w skali 1:16) to miniatury postaci występujących w zdjęciach aktorskich: bohaterowie odcinka. Tworząc je musieliśmy zwracać ogromną uwagę na detale, tak aby przejście filmu ze zdjęć z aktorami do zdjęć na makietach było jak najbardziej płynne i aby widz mógł błyskawicznie zorientować się, kogo i co widzi w miniaturowym świecie. Z kolei we wrocławskim studio zarejestrowaliśmy zdjęcia – wykorzystując efekty pirotechniczne, sztuczny śnieg, zmienne oświetlenie – odwzorowaliśmy działania wojenne, naloty bombowe i inne sceny, które odegrane przez aktorów mogłyby dla młodych widzów stać się zbyt brutalne.
Praca filmowców na planie produkcji „Wojna i ja”, fot.: materiały prasowe
KW: Jak doszło do polskiej części produkcji?
AG: Główny producent serialu – LOOKS Film – kilka lat wcześniej współpracował już z polskimi twórcami przy produkcji podobnego serialu, dotyczącego jednak I Wojny Światowej. Współpraca ta była dla niego na tyle satysfakcjonująca, że zdecydował się ją powtórzyć. Polscy artyści zajmujący się rzemiosłem filmowym są bardzo cenieni w międzynarodowym środowisku – za wysoką jakość pracy, dbałość o detale, umiejętności oraz doświadczenie w międzynarodowych produkcjach. Co ważne, praca polskiej ekipy miała charakter twórczy – jako scenografka serialu miałam wpływ na ostateczny wygląd makiet i figurek, również podczas realizacji zdjęć obecny na planie reżyser serialu Matthias Zirzow był otwarty na sugestie operatorskie Jana Pawła Trzaski. A sam projekt wydał nam się od początku na tyle wyjątkowy, że jako TOTO Studio podjęliśmy decyzję o włączeniu się w jego realizację w charakterze polskiego producenta. Przy okazji warto podkreślić wsparcie, jakie serial otrzymał od innych polskich podmiotów: „EC1 Łódź – Miasto Kultury” dofinansowało produkcję kwotą 70 tys. zł netto, Centrum Technologii Audiowizualnych z Wrocławia udostępniło przestrzenie swojego studia, sprzęt i pracowników, zaś łódzka firma MOMAKIN pełniła rolę producenta wykonawczego i jest polskim dystrybutorem serialu.
Praca filmowców na planie produkcji „Wojna i ja”, fot.: materiały prasowe
KW: To w Łodzi powstały figurki, makiety i miniaturowe modele wykorzystane w serialu, a we Wrocławiu zostały zarejestrowane zdjęcia efektowe z ich użyciem. Naszą pracę w tym zakresie docenia już Europa?
AG: Docenia nie tylko Europa, ale i świat. W ciągu ostatnich miesięcy polscy artyści zbudowali lalki animacyjne do filmu „Wyspa Psów” Wesa Andersona, słoweńskiego serialu dla dzieci „Koyaa” (reż. Kolja Saksida) i są w trakcie realizacji lalek do pełnometrażowego filmu „Inzomnia” (reż. Luis Tellez) powstającego w… Meksyku. Polscy animatorzy lalkowi także biorą udział w realizacji coraz większej liczby światowej klasy produkcji. Myślę, że zaangażowanie polskich twórców zajmujących się rękodziełem filmowym w międzynarodowe projekty będzie z roku na rok rosło. Wiem, że MOMAKIN nad tym intensywnie pracuje.
KW: Co było największym wyzwaniem podczas produkcji?
AG: Największe wyzwanie całej produkcji serialu stanowiło zapewnienie płynnego przejścia między scenami aktorskimi a zdjęciami na makietach. Te drugie musiały zostać zrealizowane w taki sposób, aby widz mógł błyskawicznie odnaleźć się w sytuacji i wiedział, kogo i w jakim otoczeniu obserwuje. Stąd nasza ogromna dbałość o jak najwierniejsze odwzorowanie przez modele i figurki filmowych lokacji i bohaterów. Co więcej, nasza praca w Polsce mogła rozpocząć się dopiero po zakończeniu zdjęć aktorskich – musieliśmy więc pracować w sposób niezwykle zdyscyplinowany, aby dotrzymać uzgodnionych terminów produkcji. Na szczęście wszystko się udało i efekt finalny naszych prac jest więcej niż satysfakcjonujący.
KW: Kiedy możemy spodziewać się polskiej premiery serialu?
AG: Rozmowy z polskimi nadawcami wciąż trwają i niestety jeszcze nie mogę podać daty polskiej telewizyjnej premiery serialu. Jednak już wkrótce będzie okazja do tego, aby obejrzeć jeden odcinek serialu „Wojna i ja”. W sobotę, 13 października, w ramach Festiwalu Animacji LAL.KA w Łodzi odbędzie się bowiem uroczysta premiera serialu z udziałem polskiej ekipy zaangażowanej w jego produkcję. Natomiast w listopadzie serial będą mogli obejrzeć widzowie w Niemczech (pokaże go stacja SWR). Do tej pory prawa do telewizyjnej emisji serialu zakupiło już kilkanaście europejskich stacji telewizyjnych.
KW: Nietypowe dla produkcji jest to, że każdy odcinek serialu to połączenie zdjęć aktorskich z materiałami archiwalnymi oraz zdjęciami efektowymi na makietach. To dość innowacyjna forma…
AG: Pierwszy raz taka forma została wykorzystana kilka lat temu w realizacji serialu pokazującego z perspektywy dzieci czasy I Wojny Światowej. Jednak wówczas zdjęcia na makietach nie były powiązane bezpośrednio ze scenami aktorskim, a służyły raczej do pokazania zmieniającej się sytuacji geopolitycznej, czy też działań wojennych. W serialu „Wojna i ja” zdjęcia na makietach zyskały na znaczeniu. Zaletą takiej formy realizacji serialu jest to, że pozwala nam na nieepatowanie przemocą i nie wywołuje ona u młodych widzów niepożądanych, zbyt silnych emocji. I choć dzieci oglądają sceny pokazujące obóz koncentracyjny, getto, czy też bombardowanie miasta, to mają poczucie, że im samym nic nie grozi. To daje im czas i dystans niezbędny do zrozumienia tego, co pokazuje serial. A mówi on w końcu o bardzo ważnych i wciąż aktualnych kwestiach.
KW: „Wojna i ja” to międzynarodowa koprodukcja. Po pierwszych sukcesach filmu, są już pomysły na kolejne produkcje?
AG: Serial „Wojna i ja” otrzymał nie tylko nagrodę w Niemczech, ale także Srebrną Walkirię na odbywającym się w Polsce Festiwalu Filmów Historycznych i Wojennych „Walkirie Filmowe”. Współpraca z niemieckim producentem była bardzo udana i rozmawiamy o kolejnych wspólnych przedsięwzięciach. Jednak jest jeszcze zbyt wcześnie, aby informować o konkretach.
KW: Dziękuję za rozmowę.
Agata Gorządek
Współzałożycielka TOTO Studio, autorka krótkometrażowych filmów animowanych i teledysków. Wykładowca w Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi na Wydziale Sztuk Wizualnych – pracownia filmu lalkowego. Pracowała jako drugi reżyser i główny scenograf przy krótkich filmach animowanych i serialach, zajmując się projektowaniem, nadzorem artystycznym oraz koordynacją pracy na planie oraz organizacją działań poszczególnych pionów. Współpracowała z takimi studiami filmowymi jak Se-Ma-For Produkcja Filmowa, Breakthru Films, Studio Filmów Animowanych Trefl, Animoon, Camera Cagliostro, Opus Film. Obecnie współpracuje również z Mariuszem Wilczyńskim przy pełnometrażowym filmie rysunkowym „Zabij to i wyjedź z tego miasta” jako jeden z wiodących animatorów 2D.
Wywiad pochodzi z magazynu "TV Lider" nr 9/10/2018
Kierownik Działu Komunikacja Społeczna i Promocja
Regionalny Instytut Kultury im. Wojciecha Korfantego | Katowice
Przejdź do ofertySpecjalistka/Specjalista ds. promocji i obsługi widowni
Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera | Warszawa
Przejdź do ofertyStanowisko ds. promocji i komunikacji
Muzeum – Miejsce Pamięci KL Plaszow w Krakowie. Niemiecki nazistowski obóz pracy i obóz koncentracyjny (1942-1945) (w organizacji) | Kraków
Przejdź do ofertyKonferencja Digital Gamechangers — Harbingers Data: 3 października 2024 Miejsce: Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie.
Komentarze