Jak Agnieszka z ekspertami harcowała

W styczniu 2008 na liście ekspertów Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, spośród których PISF wyłania komisje oceniające projekty znalazło się co najmniej kilka osób, które są podwładnymi dyrektor Instytutu i krewnymi członków jego dotychczasowej Rady.

W styczniu 2008 na liście ekspertów Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, spośród których PISF wyłania komisje oceniające projekty znalazło się co najmniej kilka osób, które są podwładnymi dyrektor Instytutu i krewnymi członków jego dotychczasowej Rady (22 września rozpoczęła działalność nowa Rada powołana 12 września). Ponieważ nie sposób zdobyć listy osób zatrudnionych w PISF, nie można dokładnie sprawdzić, czy nie ma tych osób więcej, ale są to co najmniej: Anna Niderhaus, Grażyna Kaczor, Aleksandra Różdżyńska, Anna Chojnacka, Arkadiusz Rutkowski, Olaf Eysymont i Marta Kosnowska.

Jakie to ma znaczenie? Wielorakie.

Gdyby nie miało znaczenia, lista nie zniknęłaby nagle ze strony internetowej PISF w drugiej połowie lutego, o czym już pisałem w MediaFM.net.
Na moje pytanie o związek zniknięcia z wydłużeniem się listy o podwładnych dyrektor Agnieszki Odorowicz i krewnych członków Rady Odorowicz odpowiedziała, że to kolejne pomówienia z mojej strony, a lista zniknęła jakoby z powodu będącej w toku gruntownej przebudowy strony Instytutu (www.pisf.pl). To samo odpowiedziała przez telefon członkom Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, którzy dzwonili do niej zainteresowani cudami w Instytucie. Minęło tymczasem już pół roku, a strona wygląda wciąż tak samo (przybyło jedynie zdjęć z Agnieszką Odorowicz).

Pentagon

Przecieki z samego Instytutu wskazują, że Agnieszka Odorowicz po prostu dopisała ekspertów do listy, nie kłopocząc się tym, że prawem do ich powołania dysponuje jedynie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od kilku miesięcy publikacje prasowe (np. „NIE” nr 47/2007, dwa duże artykuły w „Newsweeku”) wskazały na różne sposoby, że większość pieniędzy, jakie PISF przyznaje na produkcję filmową, trafia do pięciu osób i podmiotów gospodarczych z nimi związanych. Tylko filmowcy pracujący w obrębie tego pięciokąta są zadowoleni z funkcjonowania PISF. Pięciokąt ów to: Jacek Bromski i Juliusz Machulski ze Studia Zebra, Włodzimierz Niderhaus z WFDiF, Michał Kwieciński z Akson Studio (producent „Katynia”) i Krzysztof Zanussi ze Studia TOR. Czterej pierwsi z nich zasiadają w Radzie Instytutu, wszyscy byli także jednocześnie przez pierwsze dwa lata istnienia PISF ekspertami oceniającymi projekty, nierzadko w kilku komisjach jednocześnie, nierzadko kilku z nich na raz w jednej komisji (zwłaszcza duet Bromski-Machulski).

Na zarzuty prasowe, że Instytut dzieli kasę między członków Rady, dyrektor Odorowicz i Biuro Prasowe PISF odpowiadają, że decyzje są podejmowane przez Agnieszkę Odorowicz na podstawie obiektywnych, profesjonalnych ocen ekspertów powołanych w dowód uznania za ich wybitne dokonania i dorobek. Widocznie ich projekty są obiektywnie najlepsze w opinii niezależnych ekspertów.

Ustawa o kinematografii mówi, że minister kultury powołuje ekspertów PISF w liczbie co najmniej siedmiu. Obecnie jest ich około trzystu. Przy takiej liczbie nikt z zewnątrz nie jest w stanie ogarnąć procesu powoływania poszczególnych komisji, kierowania danego wniosku do jednej z nich, składu tych komisji itd. I o to właśnie chodzi. Dopisanie gdzieś paru osób, wykreślenie paru innych, tasowanie składów poszczególnych komisji i tym podobne operacje, można dzięki temu przeprowadzać w miarę niezauważenie. Tym bardziej, że co najmniej jedna trzecia tych osób ma bardzo niewielki dorobek, wielu jest przed debiutem, są to więc osoby praktycznie nieznane, co dodatkowo kamufluje takie manipulacje.

Grona gniewu

Proces oceny projektów w PISF jest misterną konstrukcją mającą na celu utrzymanie kierunku przepływu wychodzących z PISF środków tak, by ich większość nie wydostała się poza granice pięciokąta. Dopisywanie podwładnych i krewnych do listy ekspertów przez władze PISF jest składnikiem tego mechanizmu. Podwładni Agnieszki Odorowicz nie mogą robić nic, co by nie było po jej myśli (a jej myśl z kolei pokrywa się z interesem pięciokąta, który prawdopodobnie trzyma ją po prostu w szachu), bo jeśli spróbują…

Latem tego roku w PISF nastąpił szereg zmian personalnych i pojawiła się seria ogłaszanych jeden za drugim wakatów. Był to owoc gniewu carycy Agnieszki, który wymiótł z gmachu pod adresem Krakowskie Przedmieście 21/23 wielu niewystarczająco posłusznych. Np. część personelu Biura Prasowego zakończyła pracę w instytucie po tym, jak na pytania dziennikarzy „Newsweeka”, m.in. o dotacje dla Bromskiego, odpowiedziała prawdę.

Opowieść Wigilijna

14 grudnia 2007, dzień przed „Tajnym Zjazdem” Stowarzyszenia Filmowców Polskich, na którym Jacek Bromski przeprowadził pałacowy zamach stanu opisany w moim reportażu pt. „Bromski nakręcił zjazd” („NIE” 2/2008), odbyła się impreza opłatkowa w siedzibie Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych w Warszawie. Tam także wkręciłem się incognito. Słyszałem na własne uszy, jak przedstawiciel najwyższych władz PISF, któremu język rozwiązał się po spożyciu, przyznał jednemu ze swoich rozmówców wprost, że PISF celowo czyni procedury tak gęstymi, niejasnymi i często je zmienia, żeby się te pieniądze za bardzo nie rozpierzchły na wszystkie strony, lepiej żeby więcej trafiało do niewielu. Stałem wtedy dosłownie dwa metry za plecami Jerzego Barta, zastępcy dyrektora PISF.

Filmy powstające w ramach wyżej wspomnianego pięciokąta z zasady nie napotykają w PISF przeszkód formalnych. O ile mi wiadomo, żaden z nich nie był nigdy przesuwany z sesji do sesji z powodu np. braku jakiegoś właśnie wymyślonego przez PISF załącznika, problem, który filmowcy spoza pięciokąta mają notorycznie.

Co więcej, rozmnożyły się w różnych dokumentach PISF zapisy umożliwiające z różnych powodów wykluczenie kogoś z prawa do ubiegania się o dotacje na okres trzech lat, co np. dla producenta filmowego oznacza śmierć zawodową. Zapisy tego rodzaju są już w kilku programach operacyjnych i mają na celu trwałe zawężenie kierunków przepływu pieniędzy z PISF. Dają także władzom instytutu możliwość rozgrywania ich personalnych animozji. Dodajmy, że zapisy te nie tylko nie są umocowane w Ustawie o kinematografii, ale są z nią po prostu sprzeczne.

Ministerstwo Dziwnych Kroków

Tymczasem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które od dawna wie o tych wszystkich nieprawidłowościach, nie wykazuje żadnej woli uczynienia czegokolwiek w tej sprawie, a nawet wykazuje wolę, by nic nie robić.

Trzy miesiące trwały moje próby uzyskania jakiegokolwiek stanowiska czy informacji z MKiDN. 12 czerwca rzeczniczka prasowa Iwona Radziszewska twierdziła jeszcze stanowczo, że wszystkie osoby pełniące funkcję eksperta „zostały powołane przez Pana Ministra, nie ma żadnych ‘dopisanych’”, ale zbywała mnie ogólnikami. Kiedy podałem nazwiska podwładnych Odorowicz i krewnych Rady Instytutu, którzy wedle mojej wiedzy trafili na listę tylnymi drzwiami, Radziszewska przez 6 tygodni (!) unikała udzielenia mi jakiejkolwiek odpowiedzi, ignorowała maile, była nieosiągalna telefonicznie i co chwilę w jakimś wyjeździe służbowym, a jej podwładni informowali mnie dzień w dzień, że oddzwoni do mnie „jutro”. W końcu, 24 lipca, przysłała mi maila, który był kpiną w żywe oczy i nie zawierał żadnej konkretnej informacji.

31 lipca 2008 wysłałem do MKiDN oficjalny, sformułowany przy pomocy prawnika, wniosek o udzielenie informacji w oparciu o ustawę o dostępie do informacji publicznej. Ustawa za nieudzielanie przez urzędnika informacji przewiduje nawet karę więzienia. Dopiero to zaczęło działać. Po 14 dniach (tyle czasu daje ustawa) Radziszewska przysłała mi w końcu odpowiedź, jednak daleką od wyczerpującej. Prosiłem o skany dokumentów przedstawiających historię powołania wymienionych osób na ekspertów. Gdyby rzeczywiście byli powołani przez ministra, to ktoś musiałby ich najpierw zgłosić (istniałby takowy dokument), a następnie minister musiałby ich, w uznaniu ich kompetencji, zatwierdzić i powołać (drugi dokument).

Wystąpiłem więc z wnioskiem o usunięcie naruszenia prawa, gdyż nie uzyskałem informacji, o które prosiłem. Zgodnie z prawem o postępowaniu przed sądami administracyjnymi byłby to ostatni krok przed wystąpieniem w tej sprawie do sądu. Wtedy Radziszewska przysłała uzupełnienie swojej odpowiedzi, ale jedynym dokumentem, jaki potrafiła przedstawić, był skan wydruku ze strony internetowej PISF z pełną listą ekspertów, opatrzony jedynie pieczątką, przywaloną zapewne na potrzeby tego maila, co trudno uznać za dokumentację procesu ich powołania. MKiDN twierdzi, że ich powołanie odbyło się w odpowiedzi na wniosek o to złożony przez Odorowicz, w związku z wybitną kompetencją tych osób w zakresie „upowszechniania kultury filmowej”, ponieważ „mają rzetelną wiedzę praktyczną i rozeznanie w ponad 300 przeglądach i festiwalach, jakie rokrocznie odbywają się na terenie całego kraju”.

Gdzie więc jest sam wniosek Odorowicz o ich powołanie? I o ile jest prawdą, że np. Różdżyńska ma doświadczenie i wiedzę na temat festiwali, to Rutkowski jest jedynie prawnikiem PISF nie mającym nic wspólnego ani z twórczością, ani z kulturą filmową, dorobek Eysymonta polega głównie na tym, że jest zięciem Juliusza Machulskiego, a Anny Niderhaus, że jest córką Włodzimierza i bardzo by chciała zostać zawodowym filmowcem. I tak dalej.

Pytam, dlaczego MKiDN zachowuje się tak, jakby chciało kryć przestępstwa korupcji popełnione najprawdopodobniej przez dotychczasowe władze PISF? Radziszewska: „Jeżeli ma Pan wiedzę na temat możliwości popełnienia przestępstwa, jest Pan zobowiązany złożyć doniesienie do prokuratury”.

Komentarze

Subskrybuj RSS: rss
Oferty pracy

dyrektor Zamojskiego Domu Kultury w Zamościu

Miasto Zamość | inne

Przejdź do oferty

Specjalista ds. Promocji

Teatr Groteska | Kraków

Przejdź do oferty

Kierownik Dworu Czeczów – jednostki organizacyjnej Centrum Kultury Podgórza

Centrum Kultury Podgórza | Kraków

Przejdź do oferty
Konkursy
do 29.11.24

Do zdobycia jeden egzemplarz książki.

do 29.11.24

Do zdobycia jeden zestaw gry.

Polecamy
Konferencje

Zapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.